Co się z nami stało? Wraz z techniką się zgłupiało!

19:16

Lubię czasem się zatrzymać, przyglądam się wtedy ludziom.
Przez takie pięć-dziesięć minut, można zobaczyć więcej niż przez większość życia.
Zdać sobie sprawę o co chodzi w tym pędzie i gonitwie, za gównem zwanym kasą.
Stajesz na moment na środku chodnika, bez ruchu, ale z otwartymi szeroko, oczami, umysłem i duszą. Bo to nie o samo patrzenie gałami chodzi w życiu.
Wiecie taka akcja z matrixa i widzisz to czego inni nawet nie mogą sobie zdołać wyobrazić.

Czytając jakiś czas temu "Matkę Feministkę" Agnieszki Graff , utwierdziłam się jedynie w  mojej teorii  na temat "naszego społeczeństwa".
Każdy pisze o złym wpływie mediów, komputerów i techniki.
A ja  pytam. Co się stało z naszym poczuciem wspólnoty? Gdzie poczucie odpowiedzialności społecznej?

Za moich czasów....
 Hihi cudownie to brzmi, jakbym była co najmniej babcią z sześćdziesiątką na karku, powinnam zakończyć to zdanie: w erze kamienia łupanego.
No, jednak fakt jest taki, że było to już jakiś czas temu i gdy byłam mała-dorastałam, czasy były inne.
" Inne ", ale to przecież normalne, świat nie stoi w miejscu, każde czasy rządzą się swoimi prawami, a w dobie internetu większość spraw ma całkiem inny -globalny- wymiar.

Mimo to, ludzie jakby robili społeczny krok w tył. Dopadła nas krótkowzroczność i chyba nie jest to tylko skutek patrzenia w te wszechobecne, malutkie ekrany.
 Bo przecież, chcieć to móc.
Czyżby to wygoda i już nam się nie chciało??
 Sięgając do tego "kiedyś".
Dzieci na podwórzu bawiły się razem i mimo pozornej nieuwagi rodziców, zawsze ktoś dorosły czuwał. Sąsiadka bezinteresownie, popatrzyła na córeczkę obcej w gruncie rzeczy osoby. No bo to przecież dziecko.
 Nie odwracał człowiek głowy, gdy źle się działo, miał odwagę społeczną , pokłady empatii ludzkiej jakieś o wiele trwalsze były niż teraz.
Cholera, nawet w tej pieprzonej piaskownicy nikt nie burczał, że się dzieci nie swoimi zabawkami bawią. Świat był jakiś taki bardziej wspólny, mimo, że mniej globalny.
 Dzieci tamtych  czasów, jakoś większy szacunek do wszystkiego  miały, autorytety jakieś takie bardziej wyszukane, chęci i respekt względem  dorosłych.
Z tego rośli ludzie naładowani społeczną jednością , widzący potrzeby innych, a przede wszystkim ludzie myślący.

Jaka z tego konkluzja? Przestaliśmy myśleć??
A jednak wyszłam do punktu wyjścia, technika wyłącza nasze myślenie.
Telefony, kiedyś były do przekazywania ważnych informacji,
Media nie kreowały "rzeczywistości" . A teraz... ??
Wszystko podane jak na tacy z opcją "tak masz myśleć".
Większość czynności, które aktywowały szare komórki naszego mózgu, wykonuje maleńka płaska płytka, noszona w kieszeni.

A co to ma wspólnego z naszym odczuciem społecznej wspólnoty, jedności , przynależności do jakiejś grupy??
Technika obrała nas z wielu funkcji, (np :myślenie - działanie), także i w tej sferze staliśmy się nadzy. Reakcje zaczynają się zaburzać, bo nie są tak łatwe jak kliknięcie aplikacji na wyświetlaczu.  W mediach społecznościowych kontakty z innymi  są bezpośrednie, łatwe i mogą być anonimowe. W realu, trzeba myśleć, podejmować, decyzje, brać za nie odpowiedzialność i dodatkowo wiadomo, że to my.
Dlatego nie warto wychodzić poza to, co tyczy nas. Inni niech pilnują swoich spraw i oby do przodu, dla siebie, i z sobą.
Jednokomórkowa społeczność, ta w kieszeni i cały świat w jednym. Tu nie ma miejsca na innych ludzi, byłoby niewygodnie i ciasno.


Na szczęście, coraz częściej widzę, tych ludzi wychodzących z matni i stojąc na moim chodniku w tym zwolnieniu, dostrzegam to czego często nie widzą inni.

Młodą kobietę, kupującą kwiaty od staruszki, pod budką z biletami, która ze wzruszeniem patrzy na spracowane, pomarszczone dłonie, i mimo, że właśnie odjechał jej autobus słucha obcej kobiety, bo nagle uświadomiła sobie jak szybko przemija czas, a samotnym bywa każdy  .

Mężczyznę, który bezinteresownie pomaga młodej matce, wnieść wózek do autobusu pełnego ludzi, to nic że przerwał ważną rozmowę , widok śpiącego dziecka i uśmiech kobiety odprowadzającej go uśmiechniętym wzrokiem , rewanżuje zerwane połączenie. Siada na przystanku, zaczyna płakać, bo dotarło do niego co traci siedząc po godzinach w korporacyjnym molochu, po czym wybiera numer do żony.

I młodego chłopca, który podbiega do staruszka z pękiem kluczy, które prawdopodobnie wypadły mu z kieszeni, gdy z trudem  pokonywał schody. I jego nieśmiały uśmiech, gdy starszy pan , w geście podziękowania  klepie go po ramieniu, a na jego drżącej dłoni leży mały metalowy orzełek. Po krótkiej wymianie uprzejmości, odchodzi jakby doroślejszy z nową siła. Już wie o co warto walczyć.

Widzę o wiele więcej. Widzę puste twarze i anonimowe spojrzenia, niczym avatary w sieci, czuje na twarzy ich obelżywe komentarze, słyszę ich szum gdzieś, gdzie nie  istnieją.

Może kiedyś przystaną, zwolnią, zobaczą innych i poczują się częścią czegoś więcej niż mediów społecznościowych.
Tylko kiedy to będzie???

foto źródło 

6 komentarzy:

  1. Sama prawda. Często kiedy jadę do sklepu na szybkie zakupy to widzę, 3/4 osób z głową w komórce. Jedni rozmawiają, drudzy serfują w sieci. Smutne to, dlatego ja wprowadziłam we własnym domu zasadę - zero telefonów kiedy spędzamy razem popołudnia. Wyjątkiem są oczywiście szybkie wymiany zdań, trwające zaledwie dwie minuty, ale bardzo ważne. W końcu z babcią umówić się trzeba. Ale od 14.00 do wieczora nie ma telefonu, nie ma komputera, nie ma internetu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna zasada, u nas muszę koniecznie ograniczyć wieczorne siedzenia nie w realu ;)

      Usuń
  2. Faktem jest, że w ciągłej pogoni za kasą, za realizacją marzeń, nie zauważamy tego, co naprawdę ważne. Mas rację, kiedyś czasy były inne, ale to nie były czasy, kiedy dziecko 3-letnie umiało obsługiwać tablet lepiej, niż dorosła osoba. Chyba się gdzieś w tym pogubiliśmy, tracąc przy tym to, co było naprawdę istotne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Teraz ludzie bardziej się koncentrują na sobie niż na innych. Pisałaś o piaskownicy widziałam nie jedną sytuację jak babcia czy mama mówiły nie dawaj innym bo ci zgubią,zabiorą...Raz Jaś podszedł do roweru jakiegoś tak ok 8-10 latka by tylko go zobaczyć z bliska a to dziecko mówi odejdź wiesz ile to kosztowało!!!! . Później ile mówił kilka razy ten chłopczyk pani zabierz go bo to drogi rower . Błąd rodzica widać doskonale po co mówić dziecku ile coś kosztowało i zabierać mu całą radość z zabawy tym rowerem jak młody drży by coś się tej zabawce nie stało bo droga. Chciałabym pracować w domu starców to takie moje ciche marzenie lubię rozmowy ze starszymi ludźmi bo oni bardzo łakną towarzystwa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś myślałam o wolontariacie domu starców, ale teraz mam małe dzieci i ciężko byłoby pogodzić.

      Usuń

Miło mi, że poświęcasz swój cenny czas na napisanie tych kilku słów.
Dziękuję.

Obsługiwane przez usługę Blogger.