Malinowy zawrót głowy - Dżem, sos i coś jeszcze ...
No i znów mnie namówiliście na coś dobrego.
Wiem, lubicie moje kulinarne fotki :P to dlatego takie do zjedzenia są czasami.
Maliny-gdyby nie one to tylu wspaniałych rzeczy nie dane by nam było doświadczyć .Uboższy byłby świat gdyby nie ten piękny owoc.
A wiecie że rzymskie legendy głoszą iż niegdyś wszystkie maliny były białe.
Ponoć gdy Jowisz był jeszcze dzieckiem, bardzo głośno krzyczał ( a szczerze mówiąc nie pamiętam czemu,ale zapewne jak to dziecko miał powody). Jego opiekunka Ida , piękna nimfa, córka króla Krety, chciała go go lekko mówiąc uspokoić, napychając go malinami. Gdy zrywała maliny, zraniła się ostrym kolcem a kropla krwi spadająca z jej piersi( swoją drogą nimfy chyba były nudystkami) i zabarwiła wszystkie owoce na czerwono.
No i bardzo dobrze bo ja lubię ten soczysty kolorek ;) i w "malinowym chruśniaku" nie miałoby takiego sensu gdyby nie ta czerwień i Balladyna zapewne gdyby nie ta tętniąca czerwień to by siostry nie zabiła, cha nawet " dziewczyny jak maliny" byłyby "bladolice" ,
Ale ale miało być przepisowo a ja tu znów swoje farmazony piszę.
Dziś robiłam dżem - to najszybszy sposób przetwarzania malin.Niestety z użyciem mieszanki żelującej co nie każdemu odpowiada. My lubimy , do naleśników , tortu , tostów iiiii w nocy buszując w lodówce :P .
Nie będę wrzucać przepisu z mieszanką bo to na każdym opakowaniu Knofiturexu lub Dżemixu znajdziecie - co mogę podpowiedzieć 3:1 lepsze niż 2:1 ;) ale to wasz wybór.
Kto ma czas robi taki 100% dżemu w dżemie .
Dżem malinowy.
1000 g malin
3 szklanki cukru
Do garnka z gruuubym dnem , wsypujemy przebrane i dojrzałe owoce, lekko gnieciemy( pamiętaj zawsze drewnianą łyżką), tak aby maliny puściły sok. Następnie wsypujemy cukier, mieszamy dokładnie i smażymy, dżemik. Długo, na malutkim ogniu, pyrkamy aż zgęstnieje i nabierze pięknego, rubinowego, szklistego koloru. Do niedużych słoiczków przekładamy jeszcze gorący dżem, zakręcamy i dla pewności ( że się zawekują)stawiamy do góry dnem. GOtowe!
Cudownym rozwiązaniem są maliny pasteryzowane:
używam ich do wszystkiego ;) a dziewczynki lubią z budyniem, kisielem, w zupach mlecznych i wszelkich deserach , ja z kolei dodaje do herbaty zimą -cud miód i malinka ;)
Maliny pasteryzowane:
UWAGA: maliny muszą być idealne, czyste bez jakichkolwiek zagnieceń, pleśni itp. Takie miss wśród malin)
1000 g malim
4 łyżki cukru
Do wyparzonych słoików wsypujemy maliny(suche, niemyte te idealne), delikatnie utrząsając. Zasypujemy cukrem i zamykamy słoiczki. Pasteryzujemy: Słoiki wstawiamy do garnka wyłożonego na dnie (niektórzy używają papieru) ścierkami. Nalewamy zimnej wody do 3/4 wysokości słoików, gotujemy 20min ad momentu zagotowania wody. Wyjmujemy( uważaj ,użyj rękawicy kuchennej , ścieka nie zdaje egzaminu) dokręcamy i odstawiamy do góry dnem.
Maliny zmniejszą objętość i wyjdzie połowa słoiczka, piszę tak dla ostrzeżenia co byście się kochani nie przejęli że coś jest nie tak ;)
Maliny dzięki swej równowadze słodyczy i kwaskowatości są też idealne jako dodatek do wielu potraw.Mój ulubiony dodatek to pikantny sosik , wspaniale komponuje się z pieczonym mięsem i serami.
Pikantny malinowy sos :
100 g malin
6 łyżeczek miodu
kilka kropli ok(7-8) sosu tabasco/chili, tyle samo sosu sojowego
sok z połowy cytryny
1 łyżka octu balsamicznego
Maliny gotujemy z miodem , ciągle mieszając do momentu aż lekko zaczną przywierać. Dodajemy kolejno sok z cytryny ,sos tabasco, sojowy, chwilkę gotujemy mieszając i wlewając na koniec łyżkę octu. Całość gotujemy do chwilki zgęstnienia.
Sosik doskonały i na ciepło, jak i zimno , można przechowywać kilka dni w lodówce, po wcześniejszym przełożeniu jeszcze ciepłego do słoiczka.
Na koniec prosty deser,ale bardzo smaczny.
Krem malinowy
0,5 l malin pasteryzowanych lub 500g świeżych
szklanka mleka
szklanka bitej śmietany
2 łyżki żelatyny
łyżka cukru pudru
Żelatynę rozpuścić w małej ilości mleka po czym łączymy z pozostałym mlekiem oraz malinami zmiksowanymi z cukrem pudrem .Dodajemy bitą śmietanę(zostawiamy odrobinę do dekoracji) i dokładnie łączymy składniki. nakładamy do pucharków, miseczek itp. i do lodówki, na co najmniej 2 godziny.
Przed podaniem posypujemy malinami i dekorujemy bitą śmietaną.
Zostawiam Was z cieknącą ślinką i żałujcie że nie czujecie zapachu który krąży dziś po moim domu.
Wiem, lubicie moje kulinarne fotki :P to dlatego takie do zjedzenia są czasami.
Maliny-gdyby nie one to tylu wspaniałych rzeczy nie dane by nam było doświadczyć .Uboższy byłby świat gdyby nie ten piękny owoc.
A wiecie że rzymskie legendy głoszą iż niegdyś wszystkie maliny były białe.
Ponoć gdy Jowisz był jeszcze dzieckiem, bardzo głośno krzyczał ( a szczerze mówiąc nie pamiętam czemu,ale zapewne jak to dziecko miał powody). Jego opiekunka Ida , piękna nimfa, córka króla Krety, chciała go go lekko mówiąc uspokoić, napychając go malinami. Gdy zrywała maliny, zraniła się ostrym kolcem a kropla krwi spadająca z jej piersi( swoją drogą nimfy chyba były nudystkami) i zabarwiła wszystkie owoce na czerwono.
No i bardzo dobrze bo ja lubię ten soczysty kolorek ;) i w "malinowym chruśniaku" nie miałoby takiego sensu gdyby nie ta czerwień i Balladyna zapewne gdyby nie ta tętniąca czerwień to by siostry nie zabiła, cha nawet " dziewczyny jak maliny" byłyby "bladolice" ,
Ale ale miało być przepisowo a ja tu znów swoje farmazony piszę.
Dziś robiłam dżem - to najszybszy sposób przetwarzania malin.Niestety z użyciem mieszanki żelującej co nie każdemu odpowiada. My lubimy , do naleśników , tortu , tostów iiiii w nocy buszując w lodówce :P .
Nie będę wrzucać przepisu z mieszanką bo to na każdym opakowaniu Knofiturexu lub Dżemixu znajdziecie - co mogę podpowiedzieć 3:1 lepsze niż 2:1 ;) ale to wasz wybór.
Kto ma czas robi taki 100% dżemu w dżemie .
Dżem malinowy.
1000 g malin
3 szklanki cukru
Do garnka z gruuubym dnem , wsypujemy przebrane i dojrzałe owoce, lekko gnieciemy( pamiętaj zawsze drewnianą łyżką), tak aby maliny puściły sok. Następnie wsypujemy cukier, mieszamy dokładnie i smażymy, dżemik. Długo, na malutkim ogniu, pyrkamy aż zgęstnieje i nabierze pięknego, rubinowego, szklistego koloru. Do niedużych słoiczków przekładamy jeszcze gorący dżem, zakręcamy i dla pewności ( że się zawekują)stawiamy do góry dnem. GOtowe!
Cudownym rozwiązaniem są maliny pasteryzowane:
używam ich do wszystkiego ;) a dziewczynki lubią z budyniem, kisielem, w zupach mlecznych i wszelkich deserach , ja z kolei dodaje do herbaty zimą -cud miód i malinka ;)
Maliny pasteryzowane:
UWAGA: maliny muszą być idealne, czyste bez jakichkolwiek zagnieceń, pleśni itp. Takie miss wśród malin)
1000 g malim
4 łyżki cukru
Do wyparzonych słoików wsypujemy maliny(suche, niemyte te idealne), delikatnie utrząsając. Zasypujemy cukrem i zamykamy słoiczki. Pasteryzujemy: Słoiki wstawiamy do garnka wyłożonego na dnie (niektórzy używają papieru) ścierkami. Nalewamy zimnej wody do 3/4 wysokości słoików, gotujemy 20min ad momentu zagotowania wody. Wyjmujemy( uważaj ,użyj rękawicy kuchennej , ścieka nie zdaje egzaminu) dokręcamy i odstawiamy do góry dnem.
Maliny zmniejszą objętość i wyjdzie połowa słoiczka, piszę tak dla ostrzeżenia co byście się kochani nie przejęli że coś jest nie tak ;)
Maliny dzięki swej równowadze słodyczy i kwaskowatości są też idealne jako dodatek do wielu potraw.Mój ulubiony dodatek to pikantny sosik , wspaniale komponuje się z pieczonym mięsem i serami.
Pikantny malinowy sos :
100 g malin
6 łyżeczek miodu
kilka kropli ok(7-8) sosu tabasco/chili, tyle samo sosu sojowego
sok z połowy cytryny
1 łyżka octu balsamicznego
Maliny gotujemy z miodem , ciągle mieszając do momentu aż lekko zaczną przywierać. Dodajemy kolejno sok z cytryny ,sos tabasco, sojowy, chwilkę gotujemy mieszając i wlewając na koniec łyżkę octu. Całość gotujemy do chwilki zgęstnienia.
Sosik doskonały i na ciepło, jak i zimno , można przechowywać kilka dni w lodówce, po wcześniejszym przełożeniu jeszcze ciepłego do słoiczka.
Na koniec prosty deser,ale bardzo smaczny.
Krem malinowy
0,5 l malin pasteryzowanych lub 500g świeżych
szklanka mleka
szklanka bitej śmietany
2 łyżki żelatyny
łyżka cukru pudru
Żelatynę rozpuścić w małej ilości mleka po czym łączymy z pozostałym mlekiem oraz malinami zmiksowanymi z cukrem pudrem .Dodajemy bitą śmietanę(zostawiamy odrobinę do dekoracji) i dokładnie łączymy składniki. nakładamy do pucharków, miseczek itp. i do lodówki, na co najmniej 2 godziny.
Przed podaniem posypujemy malinami i dekorujemy bitą śmietaną.
Zostawiam Was z cieknącą ślinką i żałujcie że nie czujecie zapachu który krąży dziś po moim domu.
!!SMACZNEGO!!
MNIAM!!:)
OdpowiedzUsuńPyszności!
OdpowiedzUsuńPychota uwilebiam malinki :)
OdpowiedzUsuńAŻ zachciało mi sie malin :)
OdpowiedzUsuńkupiłaś mnie tymi malinkami <3
OdpowiedzUsuńmiło mi ;)
UsuńAle pychotki <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam malinki wczoraj kupiłam ale tylko pół kilogrma i coś z nich dziś zrobię pysznego:)
OdpowiedzUsuńsmacznego ;)
Usuńja jakoś przetworów nie robie za to dostaje od sąsiadek hehe
OdpowiedzUsuńhi hi cwaniara
Usuńoh mniam
OdpowiedzUsuńMNIAM
OdpowiedzUsuńTwoja teoria perfekcyjnie scala w całość wszystko o czym ostatnio myślałam! <3
OdpowiedzUsuńMaliny zyskały w moich oczach dzięki tej legendzie. Deser z odrobiną krwi (nawet tej z mitow sprzed miliona lat) brzmi jak dobry afrodyzjak. Apetyczny post. c;
Pozdrawiam i obserwuje!
Dziękuję i odwzajemniam a o mojej teorii napiszę kiedyś notkę.
UsuńO ja mniam mniam, uwielbiam maliny, no kocham maliny :)
OdpowiedzUsuńja też <3 bardzo wdzięczne owocki
Usuńno i co, naprawdę mi ślinka teraz cieknie XD
OdpowiedzUsuńmaliny podobno były białe? niefajnie,takie śliczniejsze :))
co prawda to prawda
UsuńA ja najbardziej w malinach lubię... pestki :)
OdpowiedzUsuńdlatego lubię dżemik z tych maleństw , te pesteczki na języku mmmmmm
Usuńkocham maliny. pozdrawiam i zapraszam do mnie http://dorotadrygalska.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń